Ptaki i wino? W winie poszukiwano filozoficznych refleksji, literackich inspiracji, a nawet prostych rozwiązań egzystencjalnych. Ale żeby przy lampce wina rozmyślać o ptakach, a podczas obserwacji skrzydlatych przyjaciół zastanawiać się nad funkcjonowaniem winnic?
Połączenie wina i ptaków?
Tak, może jest w tym odrobina szaleństwa, a na pewno sporo wyjątkowości. Bo choć powstaje nieco artykułów naukowych, tak enologicznych, jak i ornitologicznych, poświęconych związkom wina i ptaków, to trudno o spojrzenie całościowe. Co jest o tyle zaskakujące, że krajów o przebogatej winiarskiej kulturze, ale i bogatych przyrodniczo, zwłaszcza w najlepiej widoczne dla przeciętnego obserwatora ptaki, jest całkiem sporo. Francja, Hiszpana, Włochy, Nowa Zelandia, Australia, RPA. Listę można by jeszcze znacząco wydłużyć. Winiarze, zajęci produkcją wina i przygotowywaniem winnic, niespecjalnie mają czas na dokładniejsze przyglądanie się ptakom, zaś ornitolodzy – cóż, ponad szlachetne wino preferują podlejsze trunki. Zatem do połączenie tych dwóch światów potrzeba spojrzenia z lotu ptaka, z pewnej odległości, z Polski. Tak powstała książka Wino i ptaki, pokazująca, że połączeń wina i ptaków jest całkiem sporo. Od tych najbardziej oczywistych, aż po znacznie bardziej wyszukane związki.
Ptaki naturalnym elementem krajobrazu winnic
Polscy ornitolodzy – obserwatorzy i badacze ptaków – zaczęli na poważniej interesować się winem wtedy, kiedy stało się to ekonomicznie wykonalne. Czyli gdzieś przed ćwierćwieczem i z tego czasu wciąż mają nienajlepsze wspomnienia pierwszych win, słabych i ledwo pijalnych. Chyba, że po otwarciu granic, mieli nieco szczęścia i wyjechali do krajów bardziej sprzyjających uprawie Vitis vinifera. Wtedy, niemal natychmiast dostrzega się złożoność i piękno winnic, ich wpisanie w lokalny krajobraz, złożoność mikrosiedlisk: od krzewów winorośli, poprzez drzewa na granicy winnicy, nagrzewające się kamienie i rzędy gleby pomiędzy krzewami. To one razem tworzą prawdziwie ważne siedlisko, tętniące ptasim życiem. Z gatunkami, które właśnie winnice lubią najbardziej – makolągwami i kosami zakładającymi gniazda w pnących się pędach, krętogłowami i pustułkami odbywającymi lęgi w specjalnych skrzynkach lęgowych założonych przez właścicieli, czy trznadlami uwielbiającymi śpiew z pergoli. A ptaków tym więcej, im gospodarowanie plonowaniem winogron nie sprowadza się wyłącznie do stosowania wyższych dawek nawozów i oprysków.
Nowoczesne podejście do marketingu
Z winem, czy raczej z jego produkcją, związane są również lasy korkowe. Specjalny habitat wymagający ekstensywnego gospodarowania, z oczekiwaniami na dojrzała korę i stadami owiec czy gęsi pasących się pomiędzy dębami. Mając do wyboru zakrętkę czy korek, wybierajmy więc korek, co bardziej przysłuży się ochronie ptaków. Czasem będzie to trudne, bo na etykietach z zakrętkami pojawiają się ładne wizerunki ptaków. Dotyczy to zwłaszcza win pochodzących z Nowego Świata. Tutejsi winiarze mają bardzo nowoczesne podejście do marketingu i reguł rządzących światem winnych etykiet, troszkę na zasadzie – wszystkie chwyty dozwolone. Byle wpadało w oko, ułatwiało zapamiętanie produktu i wywoływało towarzyskie dyskusje. Nie trzymają się ścisłych reguł, jak te pochodzące z tradycyjnych winnic Europy. Graficy mogą poszaleć, zaś winne etykiety charakteryzują się różnym poziomem artystycznym i dokładnością przedstawiania ptaków. Niektóre czynią to pieczołowicie, z detalami, a sama etykieta pełni doskonałe funkcje edukacyjne informując zarówno o zawartości butelki, jak i życiu gatunku ptaku przedstawionego na etykiecie. Pozwala to sobie utrwalić obraz zakupionej butelki i wybrać ja po raz kolejny. Potwierdzają to nawet prace neurobiologiczne. Oczywiście, jeśli miłośnik wina wypije go za dużo to mogą wystąpić pewne objawy chorobowe. I wtedy z pomocą przychodzą, a jakże, ptasie produkty. Od wieków wszak jajka, w różnej postaci, znane są jako niezłe sposoby leczenia kaca. Przesadzać jednak z alkoholom nie należy, aczkolwiek zdarza się, zarówno ludziom, jak i ptakom. Te zaś upite nie tylko tracą równowagę, ale nawet śpiewają dziwne piosenki. Czy czegoś to nie przypomina?
Boska cząstka – resweratrol
Jednak wino to nie tylko alkohol, to także resweratrol, nazywany czasami boską cząstką. Jego obecność wpływa na to, że się wolniej starzejemy, lepiej myślimy, jesteśmy zdrowi i bogaci. Na to ostatnie nie ma co prawda dowodów naukowych, ale jeśli jest zdrowie i szczęście, to pewnie będą i pieniądze. Czasem na tyle spore, że pozwolą na założenie własnej winnicy. Relacje z ptakami nabierają wtedy gospodarczego charakteru, często zupełnie innego niż ptakom nadają miłośnicy przyrody. Czyli mówiąc wprost, relacje pomiędzy winiarzami a ptakami bywają wrogie i niebezpieczne. Po prostu ptaki lubią winogrona, zjadają je, ale i zanieczyszczają. W zależności od położenia geograficznego lista szkodników winogron jest długa, a straty bywają pokaźne. Jeden, jednakże gatunek ptaka wiedzie zdecydowany prym. To dobrze wszystkim znany szpak. Miłośnik nie tylko wiśni, śliwek i czereśni, ale też szlachetnej winorośli. Cóż zdaje się, że winiarze po prostu muszą zaakceptować szpaczą obecność i nauczyć się z tymi ptakami żyć. Nie ma dobrych sposobów na zupełne pozbycie się ich z winnic, a na permanentną walkę szkoda czasu, pieniędzy i nerwów. Na szczęście, obraz szpaka nie jest wyłącznie negatywny. Czasem winiarze szpaki lubią, a nawet nadają winom nawiązujące do jego obecności nazwy i przedstawiają na etykietach. Ba, tak dla szpaka, jak i wielu innych gatunków tworzą nawet specjalne projekty ochrony ptaków w winnicach. Nie, wcale nie są ekonomicznymi samobójcami. Po prostu doświadczeni winiarze dostrzegają komplikację sytuacji i próbują pokojowo rozwiązywać problemy wspólnej egzystencji z ptakami. A swoimi rozwiązaniami i miłością do ptaków zdobywają nowych, wiernych klientów.
Ptasie połączenia
Rzecz jasna, w winiarsko – ptasich połączeniach nie może zabraknąć spojrzenia kulinarnego. Co do drobiu, a co do dzikiej kaczki? Niech podpowiedzą własne kubki smakowe. A są i gołąbki i indyki, i (niestety!) w krajach basenu Morza Śródziemnego malutkie, mniejsze od wróbla ptaszki, wyłapywane w celach konsumpcyjnych. Na ucztach, częstokroć właśnie zakrapianych winem. To z tej tradycji czerpie jadanie ortolana we Francji. Ortolana, celowo piszę w liczbie pojedynczej, małego ptaszka, zagrożonego wymarciem ze względu na zmiany zachodzące w krajobrazie rolniczym, można ponoć zjeść wyłącznie jednego na sezon. Francuski prezydent Mitterrand zjadł pewnego, przedostatniego roku życia, dwa. No i stało się. Takich anegdot jest zresztą całkiem sporo. Okrasić by mogły kolacje składającą się z wielu dań i pasowałyby do wielu serwowanych trunków. Wszak ptaki i wino, mogą i powinni towarzyszyć kulturalnym rozmowom, od przystawki, aż po deser. Zwłaszcza wino posiada olbrzymią funkcję społeczną. Gromadzi ludzi, skłania do refleksji. Ornitolog zainteresowany enologią celebruje nim zawodowe radości, na przykład opublikowanie pracy naukowej, czy obserwację nowego w swoim życiu gatunku ptaka. Wreszcie picie wina, czy raczej dyskusje przy nim, prowadzą do powstawania nowych pomysłów badawczych i idei.
Ptaki i wino łączą ludzi
Ptaki i wino naprawdę łączą ludzi. I z jednej strony, gdyby tak popijając merlota czy palavę pomyśleć chwilę nad trudnościami ptasiego losu, ale i ich pięknem, a z drugiej, by podczas spacerów z lornetką, mieć w pamięci to, że po powrocie do domu czeka nas już łapiące oddech primitivo, to życie staje się jeszcze przyjemniejsze.
Piotr Tryjanowski
Ornitolog, profesor Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu; prywatnie miłośnik win Europy Środkowej i tradycyjnego pasterstwa, autor książki Wino i ptaki, Wydawnictwo Lanius, Poznań 2018.
Ten post ma 2 komentarzy
Czy jest możliwość zakupienia gdzieś egzemplarza “Ptaki i wino”?
I proszę. Profesor Mizera nic nie powiedział, że jest u niego winiarz. Z żoną mamy to samo. Ptaki i Wino. Polecamy winnicę niedaleko od nas. Winnica Anna. Winiarz ma tam sady też. Wiśnie i czereśnie też. Opowiadał o szpakach. Nie gania ich, nie płoszy, Mawia, że szpak ptak wędrowny. A na koniec na czubkach drzew i tak zostają jeszcze wiśnie i czereśnie.
I jest dokładnie tak, jak Pan pisze. Z tego względu zawsze u niego kupujemy wino. I zawsze przyjeżdżamy na degustacje nowych roczników. Jest inna winnica prowadzona przez dawnego sokolnika. Robi show z sokołami dla zwiedzających. Sokoły pilnują mu tam rzekomo winnicy. Chronią winogrona przed szpakami. Tam już nie chodzimy. Nie kupujemy jego win.
I chyba słusznie. Dokładnie tydzień temu wyleciał od po 50 dniach młody szpak. Trafił do nas w wieku około 2 miesięcy. Latał przez 3 tygodnie wzdłuż firmy produkcyjnej, gdzie pracuje żona. Wlatywał nawet na recepcję. A jeśli pań na recepcji nie było, nawet na stołówkę. Najczęściej jednak bywał koło palarni. Tam zawsze ktoś był i palił. Po 3 tygodniach żona się ulitowała I zabrała że sobą do nas. W firmie żadnych ptaków tylko beton i kamienie. U nas ogród i pełno ptaków.
To było niesamowite 50 dni. Naprawdę sporo ptaków uratowaliśmy. Szpaki tylko jako pisklaki. Ale wyrośniętego szpaka nie mieliśmy nigdy.
Z rzeczy, które uwielbiał to było sortowanie wina, układanie nowo przybyłych butelek wina. Uwielbiał to.
Myślałem, że zostanie u nas. Ale jednak nie. Tydzień temu o 17 podjął trochę mączniaków i poleciał. 50 razy wracał na noc. Tym razem nie wrócił. Wino jakby trochę mniej smakował. Nawet nasze ulubione urugwajskie Tannaty, greckie Xinomavro i Agriogitiko, arentyńskie Bonardy i Cabernety czy hiszpańskie Garnacha jako Prioraty czy Tempranillo jako Rioja czy Ribera del Duero, włoskie Nebbiolo i Sagrantino czy francuskie Pinot Noir z Burgundii i Chardonnay z Chablis nie są w stanie zapełnić pustki po tym niezwykle inteligentnym i towarzyskim ptaku.
Nie wiem, jakie ma szanse przeżycia.
Może przy paru kieliszkach wina z Panem Tadeuszem o tym porozmawiamy?
Huge loud Chirps
Pszemo Pszemo